niedziela, 4 października 2015

Bilans


Śniadanie: płatki z mlekiem 1,5%  i czerwona herbata (198 kcal)
2 śniadanie: rosół z makaronem i z marchewką/pietruszką (ok. 120 kcal)
Obiad: ziemniaki, kalafior, surówka z czerwonej kapusty i pieczona w piekarniku pierś z kurczaka i zielona herbata(334 kcal)
Podwieczorek: pół jabłka (31 kcal)
Kolacja: twarożek chudy z dżemem domowym i czerwona herbata (160 kcal)

Razem około 850 kalorii.

Nie jestem zadowolona z tego bilansu. Ale i tak nie jest najgorzej jak na niedzielę...


Thinspiracje














Zielona, czerwona i czarna herbata - jaki mają wpływ na nasz organizm? Czy pomagają schudnąć?

Zapewne słyszałaś o działaniu zielonej lub czerwonej herbaty na odchudzanie. Ale czy to naprawdę działa? Czy od picia herbaty można schudnąć? A co z popularną czarną herbatą? Jaki wpływ ma herbata na nasze ciało? Postaram się w skrócie o tym napisać. :)

Aby herbata zachowała swoje właściwości, należy parzyć ją przez odpowiednią ilość czasu i w odpowiedniej temperaturze.

herbata czarna  - 60-90°C - 3-5 minut
herbata czerwona - około 90-95°C - 4-7 minut
herbata zielona - 60-90°C - najczęściej do 3 minut

Oczywiście wszystko zależy od rodzaju, producent powinien umieścić na opakowaniu informację o tym, w ilu stopniach należy parzyć herbatę i przez ile minut. Warto na to zwrócić uwagę.


Herbata jest zaparzona dobrze, jeżeli na wierzchu wpływa delikatna "pianka" i napar nie jest gorzki. Tak przygotowaną herbatkę najlepiej jest wypić od razu po przyrządzeniu, ponieważ wtedy jej właściwości nam nie "uciekają". :)
Herbata bez cukru, cytryny i wszelkich dodatków jest najkorzystniejsza dla zdrowia.

Ponadto warto wybierać herbaty liściaste, a nie te w workach - liściaste są o wiele lepsze jakościowo.



Zacznę od popularnej czarnej herbaty. Najważniejsze właściwości:

  • działa pobudzająco, ponieważ zawiera teinę;
  • pobudza układ pokarmowy do wydzielania soków trawiennych;
  • chroni zęby przed próchnicą;
  • obniża ciśnienie krwi i wzmacnia naczynia krwionośne;
  • może utrudniać wchłanianie niektórych mikroelementów.
Czarna herbata nie ma właściwości, które ułatwiłyby spadek wagi, ale za to bardzo dobrze działa na zatrucia i grypy żołądkowe.




Zielona herbata i jej najważniejsze właściwości:
  • działa pobudzająco;
  • hamuje rozwój bakterii w układzie pokarmowym i stymuluje go do wydzielania soków trawiennych;
  • obniża ciśnienie krwi;
  • wzmacnia naczynia krwionośne;
  • chroni zęby przed próchnicą;
  • zapobiega nowotworom;
  • pobudza działania pęcherza moczowego;
  • zawiera m.in. witaminy C, E oraz B;
  • przyspiesza metabolizm i usuwa zbędne produkty przemiany materii.




Na koniec najlepsze, czyli czerwona herbata - właściwości:

  • działa pobudzająco, zawiera dużo teiny;
  • pobudza wydzielanie soków trawiennych oraz stymuluje pracę jelit, co przyspiesza spalanie tłuszczów;
  • poprawia krążenie - obniża poziom cholesterolu i ciśnienia we krwi;
  • wzmacnia organizm; 
  • jest moczopędna;
  • usuwa toksyny z organizmu;
  • poprawia pracę układu pokarmowego, wątroby;
  • chroni zęby przed próchnicą;
  • poprawia pamięć i koncentrację;
  • reguluje masę ciała;
  • zawiera dużo mikroelementów m.in. mangan, jest obfita w olejki eteryczne;
  • łagodzi skutki spożycia alkoholu.
Wiele osób potwierdza, że przy pomocy czerwonej herbaty udało im się zrzucić zbędne kilogramy. Na mnie również podziałała. Przy pierwszym piciu bolał mnie brzuch, później już nie.
Szczególnie polecana jest odmiana Pu-erh. Czerwoną herbatę można nabyć w większości sklepów. 100g kosztuje 7-8 zł, ale warto zainwestować. :)




Najlepsza na odchudzanie jest według mnie czerwona herbata. Najlepiej jest pić czerwoną oraz zieloną herbatkę na zmianę. :)
Jeszcze jedną radą, której mogę Wam udzielić jest to, żeby nie pić, szczególnie czerwonej herbaty za często, gdyż wówczas mogłaby zaszkodzić.
Może zdarzyć się również, że Twój organizm nie będzie tolerował czerwonej herbaty - były takie przypadki. Może ona działać drażniąco na Twój żołądek - wtedy zdecyduj się na zieloną. :)
Oczywiście to nie działa w ten sposób, że pijesz herbatę i chudniesz, ona ma Ci pomóc w odchudzaniu, a nie odchudzić. Spożywając ogromne ilości jedzenia, i to niezdrowego oraz pijąc herbatę nie licz na chudnięcie.

Jak sami widzicie, herbaty mają dużo leczniczych właściwości i warto je pijać. :)

Pozdrawiam.




sobota, 3 października 2015

Moja historia i dlaczego zdecydowałam się na odchudzanie

                                                                 Parę słów o mnie.


Myślę, że przed rozpoczęciem dodawania codziennych bilansów i innych rzeczy, warto opowiedzieć coś o sobie. W końcu lepiej czyta się bloga osoby, o której cokolwiek się wie. :)

Zacznę od początku...
Jako mała dziewczynka miałam problemy ze zdrowiem. Nie chciałam nic jeść. Sama nie wiem, z czego to wynikało. Zastanawia mnie to, niestety z tego co wiem, lekarze nie potrafili podać przyczyny.
Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, fascynowało mnie wszystko wokół, a jedzenie było koniecznością, która tylko przerywała mi ciągłe poznawanie otoczenia. Nie lubiłam nawet słodyczy. Przecież każdy dzieciak kocha słodycze, a ja byłam wyjątkiem. Niejedzenie odbiło się na moim zdrowiu. Bardzo często chorowałam, byłam nieodporna, miałam problemy z krwią, ogólnie było źle. Trafiłam do szpitala. Miałam 6-7 lat. Pamiętam, jak mnie usypiali. I jak włożyli mi wenflon, a ja bardzo tego nie chciałam, dlatego z nudów bawiłam się nim i go rozwaliłam. Rodzice patrzyli wtedy, jak bawię się tym wenflonem, ja nie zdając sobie z niczego sprawy się cieszyłam, a oni patrzyli z przerażeniem, pamiętam ich miny. Musieli przeżywać koszmar.
Rodzina z troski chciała mi pomóc, ale nieświadomie zrobiła mi chyba jeszcze gorszą krzywdę. Bo wmuszali we mnie jedzenie, tony żarcia. Po jakimś czasie się przełamałam do jedzenia, zaczęłam normalnie jeść. Niestety, nie było to zdrowe jedzenie. Wiadomo, jaka jest polska, tłusta, ciężkostrawna kuchnia, a do tego tony słodyczy, bo przecież "każde dziecko je słodycze i jest zdrowe"... Podczas złego odżywiania moje wyniki badań wcale nie były lepsze! Ale oni byli spokojni, bo przytyłam.

Odkąd pamiętam, nigdy się sobie nie podobałam. Już od przedszkola nie lubiłam swojej osoby, bo nie byłam tak aktywna jak inne dzieci i często nie potrafiłam się dopasować do reszty. Wolałam spokój i ciszę.
A swoim wyglądem zaczęłam się interesować - jak to dziecko zwykle - czyli 4/5 klasa podstawówki. Nie podobało mi się to, że jestem gruba, brzydka, po prostu rzygać mi się chciało, jak patrzyłam w lustro, a im więcej lat miałam, tym bardziej się siebie brzydziłam. Ale nie zdawałam sobie sprawy, że to przez te cholerne, tłuste obiadki i słodycze jestem gruba, przecież od dziecka mi wmawiano, że to jest dobre, że mam jeść wszystko itd.

Najgorszym nawykiem było niejedzenie śniadań, za to obżeranie się na noc. Potrafiłam pochłonąć dziennie kilka czekolad, batoników i nie wiadomo, czego jeszcze.
Musiałam mieć super dobrą przemianę materii, że teoretycznie nigdy nie byłam otyła. Ale przecież to tylko cyferki, głupie przedziały, ja wiedziałam, co widzę w lustrze.

Przyszedł czas, kiedy zaczęłam nad sobą pracować. Zaczęłam o siebie dbać, o swoje włosy, paznokcie, cerę - pozbyłam się trądziku. Cieszyło mnie to. Ważne było dla mnie też kształcenie się intelektualne. Denerwował mnie mój ubogi zasób słownictwa. Trudno, żeby dzieciak w 1 gimnazjum był inteligentny, ale ja chciałam być lepsza od innych, zawsze byłam "dojrzalsza". Dużo czytałam, dużo się wypowiadałam m.in. w internecie i rzeczywiście po pewnym czasie było o wiele lepiej.
Nawet czasami sobie myślę, że brakuje mi tego zapału z dawnych lat..
Sporo wówczas przeszłam, ogrom problemów musiałam dusić w sobie i sama rozwiązywać. Był nawet czas, w którym chciałam się zabić, ponieważ już sobie nie radziłam.
Dzięki temu wszystkiemu ukształtował mi się charakter. Stałam się silna i niezależna od nikogo. Nauczyłam się życia w samotności.
Kiedy już czułam się mocna z charakteru, znów doszedł wygląd.
Widziałam, jak wyglądają inne dziewczyny, a jaką tłustą świnią ja jestem. Czułam się gorsza. Chciałam być szczupła, ładna, a nie szkaradna. Miałam siebie dosyć, nie mogłam na siebie już patrzeć. Szczytem wszystkiego było pobicie się po własnym ciele. Nawet pocięłam ten tłuszcz parę razy. Byłam sfrustrowana. Nie mogłam tak tego zostawić.

Na początku zaczęło się banalnie. Nie jadłam kolacji, wieczorami pijałam jedynie herbatę, a zamiast słodyczy, kiedy miałam ochotę na coś słodkiego, jadłam owoce. Trwało to dosyć długo, wtedy moja waga może nie spadała, ale utrzymywała się i nie tyłam.

Później stwierdziłam, że utrzymanie wagi nie wystarczy, ja przecież nie chciałam jej utrzymać, a schudnąć.
Z początku nie szło mi dobrze, ponieważ wciąż podjadałam słodycze, posiłki nie były zdrowe, lekkie, ani regularne. Jeszcze daleka droga była przede mną. Jednak już zaczęłam pracować nad drobiazgami typu niesłodzenie herbaty, niesmarowanie kromek masłem, zamienienie pieczywa pszennego na zdrowsze itd. I z czasem nauczyłam się wszystkiego, do wszystkiego doszłam. Lepiej poznałam swoje ciało. Jeżeli chodzi o kaloryczność - z początku było 2000 kcal. Następnie pomyślałam sobie, że skoro daje rade na 2000, a nawet jest mi ciężko do tego limitu dojść, to mogę jeść mniej. Skoro mogę 2000, mogę też 1800, skoro mogę 1800, mogę też 1700, i tak leciały mi te bilanse w dół.. To była dla mnie sprawa "honoru", chciałam być silna, udowodnić sobie, że dam radę, a każda kaloria mniej sprawiała mi radość. Najdłużej jadłam 1500 kalorii.

Później jeszcze mniej, i mniej. Najmniej jadałam po 400. Zawsze było tak, że od tego, ile mam minimalnie zjeść, jeszcze sobie odejmowałam. Czułam się lepsza i silniejsza.

Chciałam Wam opisać od początku, jak było z moim odchudzaniem i postrzeganiem samej siebie, ponieważ ciekawią mnie historie innych, może kogoś zaciekawi i moja..

Kiedyś myślałam, że jestem "fit", bo dieta, bo ćwiczenia. Teraz już siebie nie oszukuje.
Nie do końca świadomie się w to wszystko wpakowałam. Dotarło to do mnie wtedy, kiedy straciłam miesiączkę i zauważyłam u siebie niedobory witamin.

                       Jak jest teraz?
Codziennie liczę kalorie, ustalam sobie co zjem następnego dnia. Dzień bez ćwiczeń jest stracony.
Po każdym posiłku pojawiają się wyrzuty sumienia. Rzadko zdarza się, że ich nie ma, musiałabym zjeść coś bardzo zdrowego i niskokalorycznego. Ciągle mam w głowie "im mniej zjesz, tym lepiej". Tysiące męczących myśli mnie nęka.
Nie potrafię przestać się odchudzać.
Ale to dobrze, zasługuje na to, bo jestem grubaską.
Widzę siebie jako grubą świnie. Wstrętna, gruba locha.. Mam dosyć swojego ciała.
Inni są piękni, chudzi, ja też muszę. I będę!
Nie mogę patrzeć na to sadło! Potrzebuję Waszej obecności, pomocy, motywacji..

    Pozdrawiam.. ♥



Początek...

Cześć kochani! 

Jestem Lagertha. Pragnę pozostać anonimowa, dlatego nie będę podawać wielu szczegółowych informacji o sobie.
Postanowiłam założyć bloga, ponieważ odczuwam potrzebę dzielenia się z innymi swoimi przemyśleniami i doświadczeniami na temat odchudzania, diet.. Mój blog będzie dotyczył głównie takiej tematyki.
Chcę uporządkować część swoich myśli na tym blogu. Może z czasem stanie się on inspiracją dla innych.
Chciałabym, żeby ktokolwiek zaglądnął tu czasem i skomentował moje posty, ocenił, wsparł, dodał otuchy, a jak trzeba - porządnie zmotywował. Potrzebuję Waszej obecności. Nie potrafię tkwić w tym wszystkim sama.
Wiem, że mnie zrozumiecie.
Chcę czytać inne blogi i móc pomagać innym. Jestem chętna do pomocy, jeżeli tylko potrafię jej udzielić.
Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie do swojego grona.

Trzymajcie się chudo! :)